Trening w domu nie jest dla każdego. O ile nie przeszkadzają Ci walające się pod nogami hantle, zmywanie naczyń stojąc na bosu i przedzieranie się do łazienki o 3 w nocy przez zwisające z sufitu trxy, gumy i kółka gimnastyczne – polubisz to. W innym wypadku lepiej zainwestuj w karnet na siłownię a w domu jedz, odpoczywaj i ogólnie takie takie.
Ja na zmianę przerabiałem niechęć i wkrętkę na doładowywanie w domu. Na fali takiej zajawki, za jakieś horrendalnie duże pieniądze kupiłem chwytotablicę, ale jakoś nie paliło mi się, żeby ją wieszać. W owym czasie dysponowałem jedynie śrubokrętem i taśmą klejącą oraz ładną ścianą, której nie chciałem niszczyć bawiąc się w Boba Budowniczego, więc uznałem tablicę za inwestycję w przyszłość i zostawiłem temat.
Przyszłość nadeszła, ceny starych chwytotablic, o dziwo, nie dobiły do wartości małego mieszkania, a moja ściana przestała mi się aż tak podobać, więc postanowiliśmy z Kasią ugryźć wreszcie temat i powiesić deskę tam, gdzie jej miejsce, czyli nad framugą w przedpokoju.
Podjęliśmy decyzję, że powiesimy bestię nad drzwiami od strony przedpokoju, dlatego, że jak przyjdzie kurier z pizzą, to będzie od razu wiedział, że tu się ostro łoi, a nie tylko wpieprza po korek! Po drugie łatwiej będzie zachować czystość w mieszkaniu, a po trzecie istnieje obawa, że z wieszaniem chwytotablic jest jak z naleśnikami – pierwszy rzadko wychodzi jak trzeba, więc jak efekt ma kogoś straszyć, to niech to będzie pies 😉 Nam jednak wyszło pierwszorzędnie, więc jeśli myślisz, że nie dasz sobie rady, to czytaj dalej, a potem łap za wiertarkę i do roboty!
PLANOWANIE
Zanim zrobisz – pomyśl. Lepiej nie wbijać w temat onsajtem, bo jak zawsze tuż za połową, patrząc na spracowane ręce pomyślisz, że trzeba było jednak iść fleszem i że bez sensu tak dużo wydałeś na suple. Prosty rysunek da wyobrażenie o skali przedsięwzięcia i ewentualnych problemach do rozwiązania.
U nas obawa wynikała z tego, że nad drzwiami nie ma nadproża, więc któryś trening mógłby się skończyć z kupą pustaków na głowie. Ankietowani z familiady twierdzili jednak, że nie ma bata, żeby to urwać, podobne zdanie miał taksówkarz i jakiś facet z youtube, więc uznaliśmy, że można robić.
ZEBRANIE NARZĘDZI ORAZ EKIPY
Coś tam trzeba mieć – bezwzględnie przyda się wiertarka z udarem, wkrętarka, poziomnica, miarka, czyli meter, kołki rozporowe (przy grubości ściany 16 cm użyliśmy pięciu kołków o długości 10cm i przekroju 8mm), no i wkręty do drewna, o ile producent tablicy takowych nie dostarczył.
Opcjonalnie, jak chcesz mieć ładnie: lakier wodny do pomalowania sklejki, mini-frezarka ręczna i papier ścierny o różnych grubościach. Dużą pomocą będzie prowadnica do wierteł, ale to można zaimprowizować i myśmy tak właśnie zrobili 🙂
Co do ekipy budowlanej – samodzielnie pewnie dasz radę, ale przyda się ktoś, kto w dobrym momencie powie „sprawdźmy jeszcze raz”, a Ty mu później odpowiesz „dobrze, że sprawdziliśmy”. W tej roli może wystąpić szwagier, ale lepiej niech to będzie ktoś rozsądniejszy.
PRZYGOTOWANIE SKLEJKI
Drewniana chwytotablica mocowana jest zwykle wkrętami na desce powieszonej na ścianie na kołkach rozporowych. Do takiej deski można później przykręcić dodatkowe chwyty, np. mikrokrawądki albo ściski, dlatego warto, żeby była nieco szersza od samej chwytotablicy. U nas szerokość wyznacza wewnętrzny wymiar otworu drzwiowego, dzięki czemu wszystko się elegancko licuje, a miejsca na dodatkowe chwyty jest wystarczająco dużo.
Użyliśmy sklejki liściastej o grubości 18 mm i wymiarach 83cm/26cm. W Castoramie wycinają na dowolny wymiar, nas to kosztowało 20 zł (razem ze sklejką). Beastmaker ma wymiary 58cm/14cm zatem po bokach zostało po 12,5cm, a pod spodem 7cm przestrzeni na przyszłą rozbudowę systemu.
W sklejce wywierciliśmy pięć otworów (4 w rogach i jeden na środku), wyfrezowaliśmy je, żeby się łebki kołków ładnie pochowały, a na koniec pomalowaliśmy całość dwukrotnie preparatem do drewna (zapobiega zabrudzeniom i ułatwia późniejsze czyszczenie), uprzednio wyszlifowawszy całość papierem ściernym.
MOCOWANIE SKLEJKI
Otwory pod kołki odrysowaliśmy na ścianie, żeby wiedzieć, w którym miejscu wiercić i po szesnastokrotnym sprawdzeniu, że wszystko jest tak, jak chcemy, zacząłem borować.
W tym miejscu bardzo przydaje się prowadnica do wierteł! Jeśli ma się obyć bez problemów, otwory muszą być idealnie prostopadłe do powierzchni ściany. Bez prowadnicy, szczególnie wiercąc nad głową w ciasnym miejscu, trudno zachować poprawne kąty. My prowadnicy nie mieliśmy, więc użyliśmy w tym celu grubego kawałka drewna (jego też zaimprowizowaliśmy, skręcając do kupy dwa cieńsze), w którym wywierciliśmy prowadnicę. Po sprawdzeniu, że wszystko jest prosto, reszta poszła jak z płatka.
WIESZANIE CHWYTOTABLICY
Po zamocowaniu sklejki, wieszanie chwytotablicy to już czysta formalność: wkręt za wkrętem i po robocie (kluczowe jest, żeby było równiutko, więc bez pośpiechu, mimo że już po północy!)
ZAŁADUNEK
O tym napiszę w którymś z przyszłych wpisów 🙂
Całość, razem z wizytą w Castoramie, zajęła całe popołudnie i wieczór i kosztowała kilkadziesiąt złotych plus horrendalnie dużo za Beastmakera.
NA KONIEC, CZY BYŁO WARTO?
Wiedząc to, co teraz wiem, z pewnością nie kupowałbym chwytotablicy, tylko przykręcił do sklejki pojedyncze chwyty/listwy z drewna i zbudował własny system. A co do zabawy w wiercenie, polecam 😀
Mam nadzieję, że pomogłem 🙂
trzyma sie ta chwytotablica?
Ani drgnie 🙂
Extra realizacja, a opis bajka ? szwagier, ….. ? pozdrawiam ??
Dzięki!:)Również pozdrawiam!